|
Wirtualny KNURÓW Forum dyskusyjne
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Drosophila melanogaster
Dołączył: 03 Maj 2006 Posty: 17
|
Wysłany: Pią Sty 12, 2007 11:53 pm Temat postu: |
|
|
|
Ja to interpretuję tak: Jezus przyrównał śmierć do snu. Czyli śmierć to sen, z którego może wybudzić tylko Bóg. A Apostołowie byli wtedy przed zstąpieniem Ducha Świętego i mogli to zrozumieć tak jak zrozumieli. Nie widzę tutaj niczego co by wskazywało na śmiertelność duszy.
Patrz: Łazarz umarł, tak?
To w takim razie w tym samym momencie powinna według Ciebie ,<tak Cię zrozumiałam> umrzeć jego dusza, a jednak Jezus dokonał cudu i Łazarz wrócił do żywych<z duszą, no bo przecież ożył>. Nie ma tam napisane gdzie jego dusza w tym czasie przebywała gdy leżał martwy, lub czy przestała w ogóle istnieć.
natomiast dalej czytamy:
Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy to żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki.
JAN 11,25-27 (BW)
Pozdrawiam!!
trzymaj się Szymku:) _________________ Nie masz żadnej szansy, ale ją wykorzystaj. Arthur Schopenhauer |
|
Powrót do góry |
|
|
Reklamiarz
|
Wysłany: Temat postu: Reklama Google |
|
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anonim
Dołączył: 11 Lip 2006 Posty: 1502
|
Wysłany: Sob Sty 13, 2007 12:07 am Temat postu: |
|
|
|
Zgadzam się z Jutą - trzeba przeżyć życie najlepiej jak się potrafi, żeby móc powiedzieć "o takim życiu marzyłem". Szkoda, że ludzie nie żyją tyle co żółwie na Galapagos. Ale one żyją tak długo, bo żyją wolno a my w ciągłym pospiechu.
@Dawid - muszę Cię zmartwić w temacie spotkania z dziadkiem na tamtym świecie. Kiedyś widziałem program na temat życia po życiu i wypowiadał się jakis wysoki rangą duchowny, który dowodził, że w Raju wszyscy będą się znać ze sobą ale nie będą świadomi swoich koneksji, które łączyły ich na ziemi.
Ja od śmierci bliskiego kolegi 4 lata temu codziennie zasypiam z myślą, czy się rano obudzę. Podobnie jak Sebastian Mołek nie boję się śmierci ale lepiej byłoby zasnąć i sie nie obudzić niż spłonąć w autobusie czy w inny bolesny sposób. I chyba lepiej nie znać dnia ani godziny niż czekać na tą chwilę i odliczać jak wyjście do cywila. |
|
Powrót do góry |
|
|
secundo
Dołączył: 06 Maj 2006 Posty: 2899 Skąd: Knurów
|
Wysłany: Nie Sty 14, 2007 5:13 am Temat postu: |
|
|
|
Jasne, że jesteśmy nieśmiertelni i wieczni. Jak cała przyroda. Tylko co mi po tym, że będę istniał bez końca, jeśli formą mojego istnienia będzie rozproszenie w materii? Radość bycia atomem i uczestniczenia w kole przemian?
Pytanie o nieśmiertelność dotyczy bardziej świadomości: czy ją zachowam, gdy odpadnie ciało i czego będę świadomy, jaka będzie moja tożsamość?
Czy jako człowiek bardziej zasługuję na życie po życiu niż mój pies albo rybka w akwarium? Dlaczego ona ma zniknąć a ja podobno nie? W czym jestem lepszy od psa?
Bóg obiecuje życie, ale pod warunkiem "kto we mnie mieszka i ja w nim". Dlatego już teraz mam się prawidłowo odżywiać. To znaczy, że aby przeżyć ludzką śmierć muszę najpierw "stać się" Bogiem a Bóg mną, musimy się w sobie rozpuścić. Jeśli rozpuszczę się w Bogu przestanę być sobą, czy może bardziej stanę się sobą? A jeśli się nie rozpuszczę, to zniknę.
Pewne jest to, że moje życie na Ziemi skończy się definitywnie. Prysną radości i zniknie smak mojego jedynego życia, jakie znam. Czego skosztuję w zamian? Podobno czegoś dobrego.
A jeśli czas nie istnieje? Jeśli czas jest tylko kategorią fizyczną wynikającą z ruchu? Boga podobno nie ogranicza czas. A to znaczy, że mnie też przestaną dotyczyć ograniczenia czasu i będę mógł być zawsze wszędzie. Czyli będę mógł przeżyć moje życie dowolną ilość razy. Będę mógł się znowu urodzić i znowu bawić z babcią i nawet znowu zakochać a nawet będę mógł być tym, kim byłem zanim mnie w ogóle spłodzono!
Myślę, że wszystkie systemy filozoficzno-religijne mimo pozornych różnic są sobie bliskie a właściwie tożsame. Na jakimś poziomie poznania można pogodzić i reinkarnację i zmartwychwstanie i krainę wiecznych łowów i wcale nie w stylu New Age, lecz jak najbardziej poważnie.
Najbardziej boję się, że wiara w życie wieczne jest pięknym złudzeniem ludzkości, najpiękniejszą bajką na dobranoć, jaką człowiek ułożył... Ale czego tu się bać? Przecież wobec umierania i tak nie mamy żadnego wyboru. W ułamku sekundy po urodzeniu zacząłem już umierać. Więc czy nie warto marzyć? |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|